Rowerem i bez roweru

wtorek, 4 października 2011

Krzemianka



Okolice Białegostoku kryją mnóstwo przyrodniczych perełek. Bezpośrednie sąsiedztwo Puszczy Knyszyńskiej powoduje, że nawet na niedzielny spacer można się wybrać w miejsce niezwykłe. Dla mnie, takim miejscem jest rezerwat Krzemianka – bagno zasilane przez strumień o tej samej nazwie. Niektórzy twierdzą, że Krzemianka została zdetronizowana przez rozlewiska rzeki Hatka i inne, mniej dostępne dla turystów bagna Puszczy Knyszyńskiej, ja jednak lubię tam wracać i obserwować zmieniającą się przyrodę.
Piszę o niedzielnym spacerze, bo właśnie leniwe popołudnie wydaje się najlepszą porą na odwiedzenie rezerwatu. Wielu woli ruszyć na tutejsze kładki rowerem, ja jednak nigdy się na to nie odważyłam. Boję się zarówno drogi do Augustowa, jak i śliskich przy każdej pogodzie drewnianych pomostów. Poza tym, czy zawsze musi być wyczyn? Spacer na świeżym powietrzu też jest zdrowy.
Do serca rezerwatu można dostać się z szosy na Augustów, zbaczając z szosy w lewo przy słabo widocznej tablicy informacyjnej. Stąd nieznakowana ścieżka prowadzi w głąb lasu, by po ok. 100 metrach skręcić w prawo. Około 300 metrów od szosy rozpoczyna się szeroki, drewniany pomost o długości 1600 metrów. Krąży przez podmokły teren, dwukrotnie przecinając strumyk, a po ponad kilometrze dociera do rozlewiska rzeczki powstałego z dużym udziałem bobrzych siekaczy.
Krzemianka prezentuje się różnie, zależnie od pory roku i stanu ciągle remontowanej kładki. Zmieniają się kolory, odgłosy, zapachy i bezpieczeństwo spaceru. Niezmienna pozostaje tylko niezwykłość tego miejsca, które pozwala na chwilę zapomnieć o rzeczywistości i przenieść się w krainę baśni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz